wtorek, 24 lutego 2015

Prolog

Muzyka

Aria zamknęła w końcu szafę. Kto by pomyślał, że będzie tak długo zastanawiać się nad ubraniem. Rok temu gdyby ktoś jej powiedział ze będzie ślęczała przed szafa czterdzieści pięć minut by ubrać się w czarną obcisła do kolan spódnicę i biała koszule oraz czarna marynarkę wraz z czarnymi obcasami to by go wyśmiała. Ale tak było. Aria zamknęła szafę i różdżką związała włosy w niesfornego koka. Przyjrzał się sobie w lustrze. Nadal miała ten błysk w niebieskich oczach. Jej włosy nadal były koloru starego złota z rdzawym połyskiem a usta lekko wydęte w kolorze dojrzałych malin. Trochę urosła. Ale tylko trochę. A kim jest Aria? Aria do wczoraj była sekretarką w mugolskiej firmie. Do wczoraj. Bo wczoraj jej brat zadziwił do niej i oznajmił, że nie będzie uczył już OPCM w Hogwarcie i pytał przez czcigodna Profesor MacGonagall czy ona chciałby przejąć tę posad. Aria zgodziła się od razu. I dziś szła ostatni raz do swojej mugolskiej firmy by złożyć wymówienie. Miała nadzieję, że już nigdy w życiu nie zobaczy tych nadętych buców. Wsiadła do swoje ukochanego czarnego Ferrari i z piskiem opon odjechała z podjazdu swojego domu. Kiedy stała na światłach przypomniała sobie by zadzwonić do Rose. Wybrała jej numer na telefonie i włączyła głośnik.
            - Aruś!- Krzyknęła Rose.
            - Siemanko ruda. Co zrobisz, jeśli ci powiem, że rzucam pracę?- Zapytała Aria wjeżdżając na rondo i trąbiąc na jakiegoś patałach w czarnym Maybachu.
            - Powiem ci, że ci odbiło- powiedziała Rose. Aria tak naprawdę lubiła tę parce, dużo jej płacili, jednie niektórzy szefowie, którzy de facto nie byli jej szefami cały czas do niej zarywali.
            - To uwierz kochanie, że właśnie jadę do pracy by się zwolnić. Ale zanim zaczniesz krzyczeć- zastrzegła Aria słysząc jak Rose brała wdech.- Powiem ci że dostałam lepszą ofertę- Powiedziała Aria a jej usta wyciągnęły się w mściwym uśmiechu, kiedy zobaczyła jedną z sekretarek której tak nienawidziła, Anne.
            - Jaką?- Szepnęła Rose. Aria odpięła pasy i wzięła telefon do reki.
            - Będę- zaczęła mówić każde słowo bardzo wyraźnie.- uczyć w Hogwarcie Obrony Przed Czarną Magią.- powiedziała, po czym wszyła z samochodu i zamknęła go ruszając do wejścia do firmy.
            - Ja pierdole naprawdę!?- pisnęła Rose.
            - Tak. Mój braciszek zdzwonił wczoraj do mnie i powiedział, że on rezygnuje a na jego miejscu nasza kochana Minervcia chciałaby widzieć mnie.- Powiedziała, po czym uśmiechnęła się zdawkowo do mężczyzny, który otworzył jej drzwi. Wbiegła szybko po schodach.
            - Słyszę twoje obcasy. Jesteś w biurze?- Zapytała Rose.
- Spostrzegawcze. Właśnie tak. Zaraz zapukam i powiem, że rezygnuje. Przyjadę do ciebie od razu.- Powiedziała Aria, po czym się rozłączyła. Usiadła za swoim biurkiem, po czym zadzwoniła do swojego szefa.
            - Będzie miał pan gościa - powiedziała.
            - Dobrze. Wpuść go.- Powiedział. Aria rozłączyła się, po czym wstała i zapukała. Słysząc pozwolenie na wejście otworzyła drzwi. Jej szef, czterdziesto paroletni przysadzisty mężczyzna z żoną i dwójka dzieci prowadził firmę, o której Aria nie miała pojęcia i nie chciała widzieć, czym się zajmowała. Choć pracowała tu ponad pół roku.
            - Aria? Miałam mieć gościa- powiedział zdziwiony.
- To ja jestem tym gościem. Rezygnuje- powiedziała i widziała jak jego czoło poczęło się pocić.
            -A-ale dlaczego?- Zapytał.
            - Dostałam lepszą propozycje- powiedziała odwracając się.
            - Dostaniesz dwa razy więcej!- Krzyknął. Zatrzymała rękę na klamce, po czym uśmiechnęła się odwracając w jego stronę głowę.
            - Marzenia nie można przebić ceną- powiedziała.- Moich rzeczy nie będzie do piętnastej.- Powiedziała zamykając drzwi. Rozejrzała się. Nie było nikogo. Na chwile wyłączyła kamery w poczekalni i machnięciem różdżki odesłała rzeczy do domu. Znów je włączyła i weszła do windy. Drzwi zamknęły się w tym samym momencie, kiedy jej szef do nich podbiegał. No kto by pomyślał, zaśmiała się w myślach Aria rozpuszczając włosy. Kiedy drzwi otworzyły się ona wyszła do przedsionka i podeszła do recepcji.
            - Proszę wymazać moje dane. Już tu nie pracuję- po czym obdarowując recepcjonistę i dwóch ochroniarz promiennym uśmiechem wyszła z wieżowca
            - Jeb się Anna. Takiej szmaty w życiu nie widziałam- powiedziała jeszcze na odchodne wsiadając do samochodu. We wstecznym lusterku zobaczyła tylko czerwona twarz tlenionej blondynki, po czym ruszyła do Malfoy Manor.
            - Kocham ten dzień.- Powiedziała zadowolona parkując obok czarnego Maybacha przy posiadłości Malfoyów.


            -Nienawidzę tego dnia- mruknęła pod nosem Aria. Tak. Był ten sam dzień a ona właśnie siedziała na kanapie w Malfoy Manor. Obok niej lekko spięta siedziała Rose trzymając na kolanach trzymiesięcznego Magnusa Dracona. Natomiast na przeciw niej siedział mąż Rose- Scorpius a tuż obok niego Albus Potter.
            - Jeszcze niedawno mówiłaś, że go kochasz.- Powiedziała cichutko Rose. Aria uśmiechnęła się do niej.
            - To było przed tym jak weszłam do salonu- powiedziała Aria. Możecie się zdziwić lub nie, ale Aria Raymond nie była zadowolona widząc Albusa Pottera. Otóż ponad rok temu Albus Potter i Aria Raymond nie wzięli ślubu. I tyle.
            - Czyli że…- zaczął Scorp. Albus uparcie patrzył na swojego chrześniaka.- Będziesz uczyć w Hogwarcie?- zapytał Scorp Arię. W tym samym momencie Albus zakrztusił się kawą a Aria zgniotła szklankę z woda w ręce. Dzięki Merlinowi już nic w niej nie było.
- Ups- powiedziała Rose. Aria różdżką sprzątnęła bałagan.
- Cóż…- zaczęła Aria.- Przyjadę do was później. A następnym razem Potter pamiętaj, że na rondzie się nie wyprzedza- powiedziała, po czym delikatnie zamknęła za sobą drzwi by mogli usłyszę pisk opon.
            - A wiec to było jej czarne Ferrari- zamyślił się Albus.
            - Ja tak nie wytrzymam.- Pisnęła Rose budząc Magnusa. Wstała i wyszła do kuchni.
            - Al?- Scorpius zwrócił na siebie uwagę przyjaciela. Albus nadal był tak samo cholernie przystojny i nadal miał swój oryginalny charakter tyle, że teraz było w nim dużo więcej obojętności.
            - No co?- Zapytał brunet.
            - Jak to się do kurwy nędzy stało?!- Krzyknął Scorp.
            - Scorp!- Ryknęła Rose.
            - Przepraszam- odkrzyknął blondyn i utkwił spojrzenie w Albusie. A on westchnął i zaczął opowiadać.